Pamiętnik Gran Turismo 7 #7: Mam swoje M3

GranTurismo 7 blog

Odnajduję przyjemność w jeździe bmw, mocuję się z misją na Nurburgringu, a potem z pełnym zaangażowaniem walczę o najlepszy czas w sieciowej rywalizacji za kółkiem hondy civic. Gran Turismo 7 nie odpuszcza i serwuje kolejne godziny rozrywki na wysokim poziomie, choć bywają też momenty, kiedy w wyścigach po prostu brakuje potrzebnych emocji.

Dzień 39

Utwierdzam się w przekonaniu, że duży wpływ na wrażenia z gry ma dobrze dobrany samochód. W ramach menu poświęconego AMG czeka mnie powrót na Nurburgring Nordschleife. Sam obiekt jest wystarczająco wymagający, by budzić swego rodzaju niepokój, a po przygodzie z taycanem mam ku temu jeszcze więcej powodów.

Konieczność wyboru niemieckiego samochodu o odpowiedniej mocy sprawia, że muszę decydować pomiędzy którymś z niedawno wygranych porsche i bmw. Wybieram białe M3 z 2007 roku. Inwestycja w tuning podbiła moc i inne parametry pojazdu, dzięki czemu jest bliższy wymaganemu poziomowi mocy. Pozostaje sprawdzić, czy będzie też przyjemny w prowadzeniu i skłonny do współpracy.

Jakoś nigdy nie było mi po drodze z bmw, a tutaj pozytywne zaskoczenie. Silnik mruczy zachęcająco, szybko przyspieszając. M3 hamuje całkiem skutecznie i choć nie unikam kilku błędów, to w wyścigu sprawnie dopadam wszystkich rywali. Już w połowie okrążenia jestem na czele stawki. Wisienką na torcie okazuje się długa prosta, na której biała strzała bez większych trudności wbija 300 kilometrów na godzinę na liczniku. I od razu jakoś tak przyjemniej opuszcza się ten legendarny obiekt.

A potem jeszcze chwila radości w Music Rally z muzyką klasyczną i zaskakująco szybkim mercedesem-benz S barker tourer z 1929 rok. Ważna lekcja motoryzacji – wtedy samochody też potrafiły się rozpędzić.  

Dzień 40

Kto by się spodziewał, że tak dużą przyjemność z jazdy znajdę za kierownicą modelu marki bmw. Łączący cechy limuzyny i auta sportowego M3 z 2007 roku pozwala po prostu cieszyć się każdym pokonanym kilometrem, a jego osiągi sprawiają, że możliwa jest walka o triumfy. Nie żałuję, że postawiłem na tego konia w przypadku Schwarzwald League.

BMW M3 Gran Turismo 7

Na Circuit de Sainte-Croix gładko pokonuję konkurentów. Może bez gigantycznej przewagi na mecie, ale też nerwówki na finiszu. Drugi z nowych fikcyjnych torów, po Dragon Trail, którym jestem szczerze zachwycony. Układ zakrętów testuje umiejętności i ma kilka charakterystycznych miejsc. Długi i łagodny zakręt w prawo po prostej czy mocniejszy prawy przed wyjściem na niewielki most zapisują się w pamięci. Nie miałem może jeszcze zbyt wielu okazji, by zawiesić oko na otoczeniu, ale mam wrażenie, że okolica jest całkiem malownicza i sprzyja czerpaniu radości ze ścigania się.

Misja Nurburgring

Inaczej mam z Nurburgring Nordschleife. Tor ukochany przez fanatyków wyścigów, którzy uwielbiają wyzwanie i doceniają jego poziom trudności. Dla mnie jest niezmiennie od lat w czołówce tych nieco zbyt wymagających tras. Więcej przy nim pracy niż rozrywki. Tak też było na koniec tego dnia gry, gdy w ramach nowej misji wskoczyłem za kółko mercedesa-benz SLR mclaren z 2009 roku, próbując na krótkim i krętym odcinku wyprzedzić czterech konkurentów.

Wąsko, szybko i bez jakiegokolwiek marginesu dla kolizji. Wyciągnąłem srebro za drugie miejsce i choć przy kolejnych próbach robiłem progres, to nie zbliżyłem się do tego niebieskiego konkurenta na czele stawki. Czy to już poziom misji, w którym nie podołam w zdobyciu złotych pucharów?

Dzień 41

Czułem, że wczorajszy przejazd w misji był niezły, a strata mimo to podejrzanie duża. Poszperałem więc trochę w sieci i natrafiłem na wątek na reddicie, gdzie grupa graczy zetknęła się z podobnym problemem. Okazuje się, że tempo konkurentów w tych wyzwaniach nie jest stałe. Może różnić się przy każdym podejściu i jeśli jest akurat za szybkie, wystarczy opuścić zawody, wrócić na mapę i włączyć je ponownie.

Zachęcony, postanowiłem zweryfikować zdobyte informacje. Okazały się prawdą i z czasem bardzo podobnym do poprzedniego wyprzedziłem ostatniego rywala o 0,3 sekundy.

I o ile tutaj nie czułem żadnych wyrzutów sumienia, o tyle w kolejnym zadaniu, tym z wyścigiem po ekspresówce Tokio za kółkiem nissana GT-R nismo z 2017 roku, bezczelnie nagiąłem zasady. Na moment cofnąłem się w czasie do lat dzieciństwa i godzin spędzonych przy PSX-ie i pierwszej odsłonie. Zakręty pokonywane bez hamowania, za to z wykorzystaniem band, znacznie poprawiły tempo mojego przejazdu i pozwoliły gładko wygrać misję.

Dzień 42

Kolejny punkt w zawodach Schwarzwald League zaliczony i kolejny mercedes AMG zdobyty. Nic się nie zmienia – bmw m3 nadal prowadzi się znakomicie i pozwala czerpać niezwykłą satysfakcję z przejazdów.

By dawkować sobie tę radość, wskoczyłem ponownie w misje. Wyścig na jedną czwartą mili dowolnie wybranym autem, ale z manualną skrzynią biegów? Brzmiało świetnie, ale chyba przesadziłem z dobraniem forda GT. Przy trójce konkurencyjne audi zostało już z tyłu, zapewniając najłatwiejszy złoty puchar od wielu godzin.

Ford Raptor Challenge

A potem zupełne odwrócenie zasad. Trial Mountain i ford F-150 raptor. Nie chodzi o czas. Nie ma znaczenia prędkość. Żadnych konkurentów. Tylko ja, tor i migająca kontrolka braku paliwa. Ile uda się ujechać, tyle zostanie wpisane na listę wyników.

Maksymalnie czterdzieści na godzinę. Pod górkę muskałem pedał gazu, byle tylko pickup wspiął się na wzniesienie. A potem próba wymuszenia na grawitacji, by napędziła potwora nieco bardziej. Za pierwszym razem zupełnie przesadziłem i dojechałem do długiej prostej za tunelem.

Kolejna próba jest już popisem opanowania. Przekraczam linię mety. Przejeżdżam całe okrążenie i dorzucam nawet kilkaset metrów więcej. Całkiem dumny z tych prawie sześciu kilometrów zaglądam na listę najlepszych wyników na świecie. Powinniście byli zobaczyć moją minę, gdy ujrzałem rezultat lidera. Jak on zrobił czterdzieści kilometrów na jednym baku?!

Dzień 43

Zamykam menu AMG trzecim przyjemnym przejazdem bmw. Kolejny zestaw zapowiada się równie smakowicie, bo jest poświęcony nissanowi.

I tylko pytanie, czy jedyny dopuszczony do rywalizacji z mojego garażu R32 udźwignie to wyzwanie?

Dzień 44

Kolejny raz PlayStation 5 uruchamiam tylko na krótką chwilę. Poświęcam ją na znalezienie malowania dla swojego skyline’a R32 i przetestowanie jego umiejętności w pierwszych zawodach dla serii GT-R.

To specyficzna sytuacja. Kolejne edycje modelu nissana są w ścisłej czołówce moich wymarzonych samochodów. Tylko do tego R32, który przecież zapoczątkował triumfalny powrót modelu pod koniec lat osiemdziesiątych, mam taki dystans. Czuję zupełny brak pozytywnych emocji. Nie zachwycają mnie jego kształty, nie porywa moc i sposób prowadzenia.

Przynajmniej jednak nasza relacja jest na tyle dobra, że gładko wygrywamy te pierwsze zmagania.

Nissan R32 Gran Turismo 7

Dzień 45

Jeden wyścig i jedno dość nudne zwycięstwo. Stuningowany R32 nie znajduje konkurenta na torze, z którym musiałbym się natrudzić. Dodaję więc sam sobie pikanterii, od trzeciego kółka walcząc z próbującym mnie zajść i zaatakować znienacka snem.

Na koniec w ruletce zdobywam nowy samochód w ramach biletu przyznawanego graczom z okazji zamykania Gran Turismo Sport. Los wrzuca mi do garażu kosmiczny wehikuł, bo tylko takie skojarzenia wywołuje chapparal 2X VGT.

Dzień 46

Trochę szkoda, że zawody GT-R okazały się tak nijakie. Kilka wcześniejszych pucharów wyraźnie wskazało, że w Gran Turismo 7 potrafi się trochę dziać na trasach. Najwyraźniej wystawiłem za szybką bestię. Wszak mówimy o aucie, które w swoim czasie zupełnie zdominowało zawody w ojczyźnie i było ogromnym krokiem naprzód w historii japońskiego motorsportu.

Może będzie okazja jeszcze wrócić nim na tor, na razie jednak cieszę się ze zdobycia dużo bardziej działających na wyobraźnię skyline’ów następnych generacji. Z pewnością wyciągnę je z garażu przy kilku okazjach. Aż sam się sobie dziwię, że jeszcze tego nie zrobiłem.

Dzień 47

Na razie powstrzymałem się przed pokusą wskoczenia w zmagania sieciowe, co by jeszcze podszlifować umiejętności na wirtualnych torach. Co innego wyzwania czasowe, w których z resztą świata mogę rywalizować korespondencyjnie. Okazuje się to całkiem przyjemnym zastrzykiem gotówki do budżetu, bo wystarczy przyzwoity czas, by co kilka dni wpadło dodatkowe 250 000 kredytów.

Kiedy jednak nowe wyzwanie zaprosiło mnie do wyścigu po Lago Maggiore za kółkiem ukochanej hondy civic z 1998 roku, wiedziałem, że muszę powalczyć o coś więcej.

Poświęcam wieczór na szlifowanie idealnego przejazdu po torze, w którym z reguły ciśnie się do oporu i próbuje utrzymać jak najbardziej jednostajne tempo. Zaangażowanie prawdopodobnie się opłaci, bo na ten moment jestem z uzyskanym czasem w gronie kierowców, który łapią się na srebrny medal i dodatkowy milion kredytów. Przyda się akurat na ferrari, które mam do wykupienia za wygrany w ruletce bon.

Gran Turismo 7 to kolejna odsłona jednej z najsłynniejszych gier wyścigowych, które kiedykolwiek ukazały się na konsolach i komputerach. Wydawana ekskluzywnie na PlayStation pozwala na długie tygodnie zatopić się w kolekcjonowaniu setek samochodów oraz na wyścigach po prawdziwych i fikcyjnych torach w różnych rejonach świata. Do tego uniwersum wracam po wielu latach przerwy, ale z bagażem ciepłych wspomnień zebranych w odsłonach z numerkami 1, 2 i 4. Jakie wrażenia wzbudzi we mnie GT7? O tym przeczytasz w kolejnych odcinkach pamiętnika – tylko w Gralingradzie!

Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli na kilka wyścigów więcej podczas wieczornej partyjki! Dziękuję z góry!  

<— Szósty odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

Ósmy odcinek pamiętnika Gran Turismo 7 —>

<—- Pierwszy odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.